Jeden cel spełniony z mojej listy, tego, co chciałabym przeczytać!
Przeczytałam Papierowe Miasta Johna Greena. I chyba musi minąć trochę czasu, zanim sięgnę po jakąś inną książę tego autora. Zaraz wyjaśnię czemu.
Papierowe miasta to historia Quentina Jacobsena. Chłopaka, który od dziecka jest zakochany w swojej sąsiadce i koleżance ze szkoły. Margo Roth Spigelman. Za czasów, gdy byli mali byli bliskim przyjaciółmi, ale mimo iż teraz chodzą do tego samego liceum, nie spędzają już razem czasu. Pewnej nocy Margo wyciąga Quentina na nocną wycieczkę, która odmieni jego życie. Następnego dnia Margo znika, a Quentin robi wszystko, aby ją odnaleźć.
Może jestem jakimś wyrzutkiem społecznym, że nie zachwyciłam się tą książką, gdy wszyscy dookoła mnie są w niej zakochani. No cóż bywa i tak.
Przez książkę było mi bardzo trudno przejść, ponieważ bardzo mi się ciągnęła. Akcja była wolna, ale zawierała dużo szczegółów, czym można to usprawiedliwić.
Postacie są dobrze wykreowane, zabawne i trzeba przyznać, autor ma poczucie humoru. Mimo to miałam wrażenie, że to poszukiwanie Margo jest taką obsesją chłopaka. Książka jest podzielona na 3 części. Tylko ostatnią mogłam przeczytać jednym ,,tchem" bo coś się ciągle działo. Podziwiam styl pisania Greena. Niewielu dorosłych umie pisać zupełnie jakby opowiadał nastolatek, dzięki temu opowieść nie jest nudna. Zawiera dużo takich życiowych prawd. Jakich musicie dowiedzieć się sami, czytając Papierowe Miasta.
Mimo iż akcja ciągnęła mi się, to książka mi się podobała. Nie jestem nią zachwycona, ale była okej. Jest idealna na wakacje
5/10.
Wiem, że recenzja jest krótka ale o nie których książkach nie da się dużo powiedzieć bez spojlerów.
Zachęcam do komentowania i wyrażania swoich opinii. Komentarze są bardzo motywujące, że nie ma ich prawie wcale nie mam dużej motywacji do dalszego pisania. Chciałabym, aby każdy pisał coś od siebie. Zależy mi na czytaniu innych opinii na temat książek.
Przeczytałam Papierowe Miasta Johna Greena. I chyba musi minąć trochę czasu, zanim sięgnę po jakąś inną książę tego autora. Zaraz wyjaśnię czemu.
Papierowe miasta to historia Quentina Jacobsena. Chłopaka, który od dziecka jest zakochany w swojej sąsiadce i koleżance ze szkoły. Margo Roth Spigelman. Za czasów, gdy byli mali byli bliskim przyjaciółmi, ale mimo iż teraz chodzą do tego samego liceum, nie spędzają już razem czasu. Pewnej nocy Margo wyciąga Quentina na nocną wycieczkę, która odmieni jego życie. Następnego dnia Margo znika, a Quentin robi wszystko, aby ją odnaleźć.
Może jestem jakimś wyrzutkiem społecznym, że nie zachwyciłam się tą książką, gdy wszyscy dookoła mnie są w niej zakochani. No cóż bywa i tak.
Przez książkę było mi bardzo trudno przejść, ponieważ bardzo mi się ciągnęła. Akcja była wolna, ale zawierała dużo szczegółów, czym można to usprawiedliwić.
Postacie są dobrze wykreowane, zabawne i trzeba przyznać, autor ma poczucie humoru. Mimo to miałam wrażenie, że to poszukiwanie Margo jest taką obsesją chłopaka. Książka jest podzielona na 3 części. Tylko ostatnią mogłam przeczytać jednym ,,tchem" bo coś się ciągle działo. Podziwiam styl pisania Greena. Niewielu dorosłych umie pisać zupełnie jakby opowiadał nastolatek, dzięki temu opowieść nie jest nudna. Zawiera dużo takich życiowych prawd. Jakich musicie dowiedzieć się sami, czytając Papierowe Miasta.
Mimo iż akcja ciągnęła mi się, to książka mi się podobała. Nie jestem nią zachwycona, ale była okej. Jest idealna na wakacje
5/10.
Wiem, że recenzja jest krótka ale o nie których książkach nie da się dużo powiedzieć bez spojlerów.
Zachęcam do komentowania i wyrażania swoich opinii. Komentarze są bardzo motywujące, że nie ma ich prawie wcale nie mam dużej motywacji do dalszego pisania. Chciałabym, aby każdy pisał coś od siebie. Zależy mi na czytaniu innych opinii na temat książek.